Nigdy
w życiu nie chciałam tak bardzo rozpieprzyć budzika jak dzisiaj.
Nie mam zamiaru iść do szkoły. Po co? Żeby się z nimi wszystkimi
znowu użerać? Westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Myśl,
że przyjściem do szkoły rozwścieczę te dwie damulki, napełniała
mnie radością – jedyny plus. Nie zrobiłam makijażu z
oczywistego powodu braku chęci i czasu. Po prostu umyłam twarz i
się ubrałam. Koniec. Wchodząc do kuchni zwinęłam tylko jabłko.
Było strasznie cicho, pewnie dalej śpią. Pieniądze z biurka
włożyłam do torby i wyszłam z domu.
Pomimo
tego, że jest już wrzesień jest ciepło. Są dni kiedy można
chodzić tylko w krótkim rękawku. Liście pożółkły, a co parę
dni pada króciutki deszczyk ale to tyle. Spojrzałam w dół na
swoje znoszone trampki. Muszę dzisiaj iść do sklepu po buty bo te
są już straszne. Za chwilę będę mieć dziurę na wylot i zdarte
całe podeszwy. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Mam jeszcze
piętnaście minut. Przyspieszyłam trochę kroku i po sześciu
minutach byłam już na miejscu. Plotki szybko się rozchodzą. Nawet
nie weszłam do szkoły, a już słyszałam szepty i widziałam
ukradkowe spojrzenia rzucane w moim kierunku. Tym, którym nie
chciało się ukrywać przed obgadywaniem mnie posyłałam uśmiechy
i machałam jak wariatka. Weszłam do szkoły i ruszyłam w stronę
mojej szafki. O dziwo nie zapomniałam – numer 145. Wyjęłam
podręczniki i spojrzałam na plan zajęć kiedy nagle zza drzwiczek
szafki wyskoczyła mi Mich.
- Czy
ty kurwa chcesz, żebym dostała zawału? - zapytałam trzaskając
drzwiczkami i obracając się w jej stronę. Obejrzała się na
około, a ja tylko mruknęłam: – Ignoruj ich. Banda ciekawskich
pajaców, nic więcej. - Wzruszyła ramionami i się uśmiechnęła.
-
Sprawdziłam plan i okazało się, że zaczynamy razem angielskim,
więc pomyślałam, że po ciebie pójdę. - Kiwnęłam głową i
rozejrzałam się. Za chwilę chuj mnie trafi jak będą się tak
dalej gapić.
- No
co kurwa? Mam się wam kłaniać przechodząc po korytarzach, czy
jak? - wrzasnęłam imitując ukłon primabaleriny. - Nie? To
zajebiście. - Wszyscy struchleli i patrzyli na mnie wielkimi oczyma.
Pociągnęłam Mich mówiąc jej na ucho, żeby prowadziła jak mamy
iść do klasy. Muszę jeszcze ogarnąć te wszystkie korytarze i
sale.
Kiedy
znalazłyśmy się w klasie powitał nas (oczywiście nie licząc
wszystkich zabójczych spojrzeń), widok Blaise'a. Tak, tak właśnie
się nazywał i jego cudownego czarnego przyjaciela, którego muszę
poznać jak najszybciej. Kiwnęłyśmy im ręką i zajęłyśmy ławkę
przed nimi.
W
trakcie tej jakże niesamowitej i ciekawej lekcji cały czas
pisałyśmy do siebie z Mich na skrawkach kartek. W tamtym momencie
wszystko wydawało mi się ciekawsze od wysłuchiwania zasad BHP. Na
początku każdej znajomości dobijałam każdego zadawaniem głupich
pytań takich jak: „jaki jest twój ulubiony kolor”, „masz
rodzeństwo”, „masz ulubiony przedmiot”, i inne podobne bzdury.
Dzięki nim dowiedziałam się, że Mich kocha czerwony, ma młodszą
siostrę, a jej ulubionym przedmiotem jest przerwa. Z tym ostatnim
mamy podobnie.
Zadzwonił
dzwonek, a ja zwijając liściki i wrzucając je do torby ruszyłam z
Mich w stronę szafek. W końcu trzeba przygotować się na
francuski... Mich idzie na biologię. Fascynujące. Wymieniłam
książki i zamknęłam szafkę. Po raz drugi dzisiaj zlękłam się
i mało co nie pisnęłam kiedy twarz Blaise'a, Mich i Czarnego
pojawiły mi się przed oczami i szyderczo się śmiały.
- Czy
wy naprawdę, aż tak bardzo chcecie się mnie pozbyć? - wrzasnęłam
ale pomimo tego, że moje serce o mały włos nie wyrwało mi się z
piersi, zaczęłam się śmiać.
-
Przepraszam – odezwała się Mich dalej pękając ze śmiechu. -
Ale to, że tak często jesteś zamyślona sprawia, że łatwo cię
nastraszyć.
- No
widzisz – parsknęłam – taka łatwa ze mnie zdobycz. - W tym
momencie na twarzy Czarnego i Blaise'a wdarł się TEN uśmieszek. -
Jezu... - Jęknęłam przeciągając ostatnią literę. - Faceci
myślą tylko o jednym.
Czarny
zaśmiał się i podał mi rękę.
-
Jestem Mason, a ty Leslie prawda? - uśmiechnął się i uścisnął
moją dłoń. Kiwnęłam głową na tak.
-
Widzę, że wszyscy mnie już znają.
-
Można tak to ująć. - Przestań się w końcu kurwa uśmiechać!
Twoja twarz jest wtedy zbyt idealna, a zęby zbyt białe. Nie
posłuchał.
-
Czego nie posłuchałem? - zapytał szczerząc się jeszcze bardziej,
a ja miałam wrażenie, że pobladłam. Boże, powiedziałam to na
głos. Witaj moja głupoto, przyszłaś w samą porę... jak zawsze.
-
Nic, nic – machnęłam na niego ręką. - Co teraz macie? -
zapytałam, żeby jak najszybciej zmienić temat.
- Ja
matematykę... - westchnął Mason.
-
Francuski.
Odwróciłam
głowę w stronę Blaise'a.
- Ja
też. Idziemy?
-
Jasne – uśmiechnął się i pożegnaliśmy się z Mich i Masonem.
- Macie dzisiaj jakieś plany z Mich?
-
Chciałam ją wyciągnąć na zakupy – przyznałam – a co?
- Dzisiaj mamy trening i pomyślałem, że jeśli chcecie to możecie przyjść. Zaczyna się o osiemnastej, więc zdążycie iść na zakupy – uśmiechnął się. Wskazał mi palcem, żebym skręciła w lewo.
- Dzisiaj mamy trening i pomyślałem, że jeśli chcecie to możecie przyjść. Zaczyna się o osiemnastej, więc zdążycie iść na zakupy – uśmiechnął się. Wskazał mi palcem, żebym skręciła w lewo.
-
Będziemy – puściłam do niego oczko i weszliśmy do sali. Każdy
moment jest dobry, żeby zobaczyć chłopaka bez koszulki.
Usiadłam z Blaise'em. Okazało się, że dość sporo lekcji mamy razem, a francuski z nielicznych przedmiotów trawimy najlepiej. Całą lekcję i tak naśmiewaliśmy się z przedpotopowego ubrania naszej nauczycielki. Miła babka ale stwierdziliśmy, że jak kiedyś będziemy mieli okazję to weźmiemy ją na zakupy.
Usiadłam z Blaise'em. Okazało się, że dość sporo lekcji mamy razem, a francuski z nielicznych przedmiotów trawimy najlepiej. Całą lekcję i tak naśmiewaliśmy się z przedpotopowego ubrania naszej nauczycielki. Miła babka ale stwierdziliśmy, że jak kiedyś będziemy mieli okazję to weźmiemy ją na zakupy.
Na
przerwie obiadowej wszyscy spotkaliśmy się przed stołówką. Nasze
dobre humory niestety nie udzieliły się innym. Chyba moja reputacja
im nie pomaga.
- Nie
chcę wam nic mówić ale chyba psuję wam image – zaśmiałam się
otwierając drzwi do stołówki. Wszystkie spojrzenia padły na nas.
- Ej, to teraz ta filmowa powaga. - Parsknęliśmy śmiechem ale po
chwili wszyscy jakby za dotknięciem magicznej różdżki przybrali
miny pełne powagi. Kochałam to uczucie. Że pomimo tego, że
wszyscy mają mnie za wredną sukę to też mi zazdroszczą. Chcą
być mną - podziwiają mnie, nie znając o mnie prawdy.
Zajęliśmy stolik pod oknem. Stwierdziliśmy, że od teraz to będzie nasz stolik. Co prawda nigdy nie cierpiałam tych podziałów, w tamtym momencie mi one nie przeszkadzały. Było lepiej niż dobrze.
- A teraz szczerze – zaczęła Mich przegryzając frytkę. - Co robiliście z tymi mendami na początku? - zaśmialiśmy się, a ja obróciłam się spoglądając wokół siebie. Byli dwa stoliki obok.
- Szczerze? Sami nie wiemy. Bethany i Morgan się przyczepiły i oprowadziły nas po szkole. Też jesteśmy nowi – przyznał Mason. Przez chwilę myślałam, że wypluję całą wodę jaką miałam w ustach.
- Czekaj, czekaj. Daję stówę, że ruda pinda to Morgan. - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie ale Mas zrozumiał. Kiwnął tylko rozbawiony głową na tak.
Zajęliśmy stolik pod oknem. Stwierdziliśmy, że od teraz to będzie nasz stolik. Co prawda nigdy nie cierpiałam tych podziałów, w tamtym momencie mi one nie przeszkadzały. Było lepiej niż dobrze.
- A teraz szczerze – zaczęła Mich przegryzając frytkę. - Co robiliście z tymi mendami na początku? - zaśmialiśmy się, a ja obróciłam się spoglądając wokół siebie. Byli dwa stoliki obok.
- Szczerze? Sami nie wiemy. Bethany i Morgan się przyczepiły i oprowadziły nas po szkole. Też jesteśmy nowi – przyznał Mason. Przez chwilę myślałam, że wypluję całą wodę jaką miałam w ustach.
- Czekaj, czekaj. Daję stówę, że ruda pinda to Morgan. - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie ale Mas zrozumiał. Kiwnął tylko rozbawiony głową na tak.
-
Czyli przyjdziecie dzisiaj na trening? - zapytał, przypominając mi
o tym, że nic jeszcze nie powiedziałam Mich.
- No właśnie – odparłam niepewnie. - Dobra no to tak pójdziesz ze mną po szkole na zakupy, a potem na osiemnastą pójdziemy na ich trening? - uśmiechnęłam się tak szeroko, że można było zobaczyć mój każdy ząb.
- Spoko pójdę, oddychaj Les. - Wszyscy zaśmialiśmy się jednogłośnie. Znowu.
- No właśnie – odparłam niepewnie. - Dobra no to tak pójdziesz ze mną po szkole na zakupy, a potem na osiemnastą pójdziemy na ich trening? - uśmiechnęłam się tak szeroko, że można było zobaczyć mój każdy ząb.
- Spoko pójdę, oddychaj Les. - Wszyscy zaśmialiśmy się jednogłośnie. Znowu.
- No
to jakie buty chcesz kupić? - zapytała Mich i razem przekroczyłyśmy
drzwi galerii. Zamyśliłam się na chwilę, myśląc o forsie matki.
- Trampki. Te są już strasznie zniszczone – przyznałam patrząc w dół na swoje stopy.
Chodziłyśmy około godzinę, ponieważ okazało się, że nie tylko ja potrzebuję butów. Przez cały czas gadałyśmy i o dziwo nie zabrakło nam tematów. Naprawdę ją polubiłam. Nie pytała skąd mam kasę. W każdym razie nie okazywała ciekawości. Co nie zmienia faktu, że nie zadaję pytań, bo zadaje... mnóstwo.
- Blaise jest śliczny – zachichotała i zarumieniła się jak mała dziewczynka. - I widzę, że tobie podoba się Mason. - Zatrzymałam się.
- Trampki. Te są już strasznie zniszczone – przyznałam patrząc w dół na swoje stopy.
Chodziłyśmy około godzinę, ponieważ okazało się, że nie tylko ja potrzebuję butów. Przez cały czas gadałyśmy i o dziwo nie zabrakło nam tematów. Naprawdę ją polubiłam. Nie pytała skąd mam kasę. W każdym razie nie okazywała ciekawości. Co nie zmienia faktu, że nie zadaję pytań, bo zadaje... mnóstwo.
- Blaise jest śliczny – zachichotała i zarumieniła się jak mała dziewczynka. - I widzę, że tobie podoba się Mason. - Zatrzymałam się.
- Jak
to widzisz?
- Cały czas na niego patrzysz – powiedziała udając rozmarzoną minę. Matko Boska. Muszę się opanować nie wiedziałam, że aż tak to widać. - Spokojnie tylko żartowałam. - Jęknęłam i powlokłyśmy się do wyjścia.
- Chodź ty pijawko energetyczna. Będziesz miała swojego Blaise'a bez koszulki.
Przeszłyśmy parę przecznic i byłyśmy już na boisku obok szkoły. Było bardzo duże, dokładnie jak na filmach. Zajęłyśmy miejsce na trybunach i zmieniłyśmy buty na nowo kupione Converse'y. Obie kupiłyśmy sobie taki sam model – krótkie, czerwone no i prześliczne. Swoje stare trampki wrzuciłam do torby. Nie wiedziałam, czy je wyrzucę. Strasznie szybko przywiązuję się do rzeczy i trudno mi się z nimi rozstać. Nawet jeśli to są stare potargane buty. Zauważyłyśmy, że chłopcy wbiegając na boisko. Blaise i Mason posłali nam tylko przelotne spojrzenia i pobiegli za chłopakami.
Trener zagwizdał i wszyscy do niego podbiegli, pokiwali głowami i znowu robili swoje. Niedługo po tym wszyscy ruszyli do ławek i zrzucili z siebie koszulki.
- Mich – zwróciłam jej uwagę.
- Hm?
- Pomimo tego, że nie cierpię piłki nożnej mam wrażenie, że ją pokocham – uśmiechnęłam się sama do siebie, a w tym czasie Blaise się na mnie spojrzał i zaśmiał się mówiąc coś do Masona. Chyba przypomniała mu się nasza wcześniejsza rozmowa. W momencie kiedy moje oczy powędrowały na ABS czarnego kolegi myślałam, że odlecę. Ale... Blaise nie wyglądał gorzej. Tatuaże. Oboje mieli, zasrane tatuaże na klacie. Kurwa, dlaczego to musi tak dobrze wyglądać. Inni zauważając nas na trybunach zaczęli nam machać i się popisywać. Widać, że to był ich pierwszy trening w tym roku, bo nikt nie potrafił się skupić. Parsknęłam śmiechem i razem z Mich oparłyśmy się rękoma o ławkę i zaczęłyśmy twerkować. Chłopcy zaczęli pogwizdywać i klaskać, a trener dmuchnął w gwizdek, żeby ich uspokoić. Zanosząc się śmiechem leżałyśmy na ziemi.
- Cały czas na niego patrzysz – powiedziała udając rozmarzoną minę. Matko Boska. Muszę się opanować nie wiedziałam, że aż tak to widać. - Spokojnie tylko żartowałam. - Jęknęłam i powlokłyśmy się do wyjścia.
- Chodź ty pijawko energetyczna. Będziesz miała swojego Blaise'a bez koszulki.
Przeszłyśmy parę przecznic i byłyśmy już na boisku obok szkoły. Było bardzo duże, dokładnie jak na filmach. Zajęłyśmy miejsce na trybunach i zmieniłyśmy buty na nowo kupione Converse'y. Obie kupiłyśmy sobie taki sam model – krótkie, czerwone no i prześliczne. Swoje stare trampki wrzuciłam do torby. Nie wiedziałam, czy je wyrzucę. Strasznie szybko przywiązuję się do rzeczy i trudno mi się z nimi rozstać. Nawet jeśli to są stare potargane buty. Zauważyłyśmy, że chłopcy wbiegając na boisko. Blaise i Mason posłali nam tylko przelotne spojrzenia i pobiegli za chłopakami.
Trener zagwizdał i wszyscy do niego podbiegli, pokiwali głowami i znowu robili swoje. Niedługo po tym wszyscy ruszyli do ławek i zrzucili z siebie koszulki.
- Mich – zwróciłam jej uwagę.
- Hm?
- Pomimo tego, że nie cierpię piłki nożnej mam wrażenie, że ją pokocham – uśmiechnęłam się sama do siebie, a w tym czasie Blaise się na mnie spojrzał i zaśmiał się mówiąc coś do Masona. Chyba przypomniała mu się nasza wcześniejsza rozmowa. W momencie kiedy moje oczy powędrowały na ABS czarnego kolegi myślałam, że odlecę. Ale... Blaise nie wyglądał gorzej. Tatuaże. Oboje mieli, zasrane tatuaże na klacie. Kurwa, dlaczego to musi tak dobrze wyglądać. Inni zauważając nas na trybunach zaczęli nam machać i się popisywać. Widać, że to był ich pierwszy trening w tym roku, bo nikt nie potrafił się skupić. Parsknęłam śmiechem i razem z Mich oparłyśmy się rękoma o ławkę i zaczęłyśmy twerkować. Chłopcy zaczęli pogwizdywać i klaskać, a trener dmuchnął w gwizdek, żeby ich uspokoić. Zanosząc się śmiechem leżałyśmy na ziemi.
Kiedy
trening się skończył wszyscy poszli się przebrać i wziąć
(prawdopodobnie), prysznic. Po dziesięciu minutach wszyscy razem
siedzieliśmy na trybunach. W sumie oni siedzieli, ponieważ ja
miałam głowę na kolanach Masona, a Mich na kolanach Blaise'a.
Okazało się, że są oni posiadaczami niezłej ilości zioła, więc
kiedy tylko zgasły światła i jedyne co oświetlało widok to
gwiazdy, wyjęli jointy i zaciągaliśmy się po kolei jak nigdy
przedtem. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że Mich pali, ale
dzisiaj z rumieńcem na twarzy zasłaniając się puklami brązowych
włosów przyznała się, że nie jest taka grzeczna. Pomimo tego, że
poznaliśmy się wczoraj, czułam się jakby znała ich latami. W
ogóle nie przeszkadzało mi to, że moja głowa jest tak
niewyobrażalnie blisko krocza Masona jak to możliwe. On też
wydawał się niewzruszony. Mich i Blaise też nie mieli z tym
problemu. Po dłuższym czasie zaczęliśmy śmiać się sami do
siebie i gadać o żenujących sytuacjach w naszym życiu.
Minęła dziesiąta w nocy i telefon Mich się rozdzwonił musiała wrócić do domu, potem Mason przeprosił mnie i też czmychnął. Na pożegnanie dał mi buziaka w policzek, gdybym nie była sobą to bym się zarumieniła, ale ja nigdy się nie rumienię.
- To zostaliśmy sami – mruknęłam do Blaise'a siedzącego obok. Przysunęłam się i siadłam na nim okrakiem. Zaciągnął się i dmuchnął dymem prosto w moje usta. - Dziękuję.
- Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość.
Zaśmiałam się i cicho wyszeptałam:
- Jasne.
Siedzieliśmy dość sporo czasu w takiej pozycji. Odchyliłam się patrzyłam na gwiazdy. W tamtym momencie wydawały mi się takie zabawne. Blaise poszedł moim tropem i uniósł głowę.
- Leslie? - odezwał się nie opuszczając głowy. - Mam prośbę.
- Dawaj.
- Mich mi się podoba.
Moją twarz rozjaśnił uśmiech satysfakcji.
- To dobrze – pisnęłam zupełnie najarana. Przysunęłam jego głowę bliżej swojej i powiedziałam: - I co teraz z tym zrobimy?
- Pomożesz mi się z nią umówić? - zapytał teraz patrząc już na mnie.
- Jasne, chyba mam już nawet pomysł na świetną randkę ale... - zatrzymałam się.
- Ale co?
- Mi podoba się Mason, więc ty pomożesz mi z nim. Ja zorganizuję coś co na sto procent spodoba się Mich i Masonowi. To będzie taka podwójna randka. Hm? A ty wspomnisz mu o mnie i o tym jaka to ja jestem cudowna – zaśmiałam się ironicznie.
- Chyba nie będę musiał mu nic mówić.
- Będziesz – mruknęłam na jego komplement i klepnęłam go w policzek. - A teraz chodź, za niedługo mamy lekcję – parsknęliśmy śmiechem i rozeszliśmy się w dwie strony. Nagle oboje zawróciliśmy i patrzyliśmy na siebie.
- To było dziwne – powiedziałam, przedłużając ostatnią samogłoskę.
- Tak, dziwne – przyznał.
- Cześć.
- Cześć.
Minęła dziesiąta w nocy i telefon Mich się rozdzwonił musiała wrócić do domu, potem Mason przeprosił mnie i też czmychnął. Na pożegnanie dał mi buziaka w policzek, gdybym nie była sobą to bym się zarumieniła, ale ja nigdy się nie rumienię.
- To zostaliśmy sami – mruknęłam do Blaise'a siedzącego obok. Przysunęłam się i siadłam na nim okrakiem. Zaciągnął się i dmuchnął dymem prosto w moje usta. - Dziękuję.
- Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość.
Zaśmiałam się i cicho wyszeptałam:
- Jasne.
Siedzieliśmy dość sporo czasu w takiej pozycji. Odchyliłam się patrzyłam na gwiazdy. W tamtym momencie wydawały mi się takie zabawne. Blaise poszedł moim tropem i uniósł głowę.
- Leslie? - odezwał się nie opuszczając głowy. - Mam prośbę.
- Dawaj.
- Mich mi się podoba.
Moją twarz rozjaśnił uśmiech satysfakcji.
- To dobrze – pisnęłam zupełnie najarana. Przysunęłam jego głowę bliżej swojej i powiedziałam: - I co teraz z tym zrobimy?
- Pomożesz mi się z nią umówić? - zapytał teraz patrząc już na mnie.
- Jasne, chyba mam już nawet pomysł na świetną randkę ale... - zatrzymałam się.
- Ale co?
- Mi podoba się Mason, więc ty pomożesz mi z nim. Ja zorganizuję coś co na sto procent spodoba się Mich i Masonowi. To będzie taka podwójna randka. Hm? A ty wspomnisz mu o mnie i o tym jaka to ja jestem cudowna – zaśmiałam się ironicznie.
- Chyba nie będę musiał mu nic mówić.
- Będziesz – mruknęłam na jego komplement i klepnęłam go w policzek. - A teraz chodź, za niedługo mamy lekcję – parsknęliśmy śmiechem i rozeszliśmy się w dwie strony. Nagle oboje zawróciliśmy i patrzyliśmy na siebie.
- To było dziwne – powiedziałam, przedłużając ostatnią samogłoskę.
- Tak, dziwne – przyznał.
- Cześć.
- Cześć.
Tupot
moich butów roznosił się po całej kamienicy. Ale teraz będąc na
fazie – nie przejmowałam się tym. Było mi błogo. Tak jak nigdy.
Nacisnęłam klamkę wchodząc do środka. Nie zdziwiły mnie otwarte
drzwi. Wróciła. Wszystko wyglądała tak samo, gdyby nie to, że
drewniane panele i kremowe ściany zaczęły falować. Nawet wieszak
wydawał się dość krzywy.
-
Gdzie byłaś? Pieprzyłaś się z kimś?
Moja
matka stanęła we framudze drzwi i patrzyła na mnie wyniośle.
- Ta ak – zarechotałam. - Dzisiaj była tylko luźna orgia. - Za nim zdążyła do mnie dojść zamknęłam jej drzwi przed nosem i je zakluczyłam. Słyszałam już tylko jej krzyki, wyzwiska i walenie w drzwi. Rozebrałam się i zarzuciłam zwykły T-shirt i majtki. Ostatnie co pamiętam, to liczenie pęknięć na suficie.
- Ta ak – zarechotałam. - Dzisiaj była tylko luźna orgia. - Za nim zdążyła do mnie dojść zamknęłam jej drzwi przed nosem i je zakluczyłam. Słyszałam już tylko jej krzyki, wyzwiska i walenie w drzwi. Rozebrałam się i zarzuciłam zwykły T-shirt i majtki. Ostatnie co pamiętam, to liczenie pęknięć na suficie.
Zebrałam
wszystkie rzeczy i jak zawsze wyszłam bez śniadania. Było mi
niedobrze po wczorajszym. Mój organizm zawsze kiepsko reagował na
następny dzień po takim jaraniu, chociaż powinnam mieć gastro.
- Hej
– przywitałam się z nimi i przetarłam oczy. Jest wrzesień i
powoli zaczynało się robić coraz zimniej. Liście przykryły dużą
część parkingu. Skrzyżowałam ręce na ramionach.
-
Widzę, że lekko cię zgięło po wczorajszym? - zaśmiała się
Mich.
- Za to ty wyglądasz świetnie – odgryzłam się. Prawda była taka, że naprawdę wyglądała dobrze. Jakby nic wczoraj nie brała. - Nie no bez jaj. Ty nie jesteś serio taką cnotką niewydymką! - parsknęłam. W odpowiedzi tylko się zarumieniła.
- Dobra – odezwał się Mason i owinął swoje długie, umięśnione ramię wokół mnie. - Trzeba zmierzyć się z chemią.
- Mamy razem? - zapytałam i też go objęłam.
Przytaknął.
- Za to ty wyglądasz świetnie – odgryzłam się. Prawda była taka, że naprawdę wyglądała dobrze. Jakby nic wczoraj nie brała. - Nie no bez jaj. Ty nie jesteś serio taką cnotką niewydymką! - parsknęłam. W odpowiedzi tylko się zarumieniła.
- Dobra – odezwał się Mason i owinął swoje długie, umięśnione ramię wokół mnie. - Trzeba zmierzyć się z chemią.
- Mamy razem? - zapytałam i też go objęłam.
Przytaknął.
Cały
dzień zleciał szybko. Nawet bardzo. Zaczęłam robić notatki i
postanowiłam zrobić pracę domową zaraz po szkole. Nie wierzyłam,
że mi się uda ale zawsze można mieć nadzieję. O dziwo – udało
się. Krótkie wypracowanie z angielskiego i parę zadań z
matematyki leżało zrobione na biurku. Teraz mogę już tylko się
ponudzić. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i usnęłam.
Reszta
tygodnia jak z bicza strzelił. Zero rozmów z rodzicami, jeśli w
ogóle mogę ich tak nazwać. Zero potyczek z Rudą i Blondi. Ale coś
zaczęło mi nie pasować. Pieniądze. Od ostatniego razu nie dała
mi nic. Spojrzałam na zegarek, dwudziesta druga. Wybrałam jej
numer, odebrała po trzech sygnałach. Zadziwiająco szybko.
-
Gdzie jesteś potrzebuje pieniędzy? - zapytałam, obgryzając skórki
przy paznokciach. Po raz pierwszy od dawna usłyszałam, że nie jest
pijana.
-
Jestem w klubie. Nie urwę się teraz, jeśli chcesz przyjdź. Tylne
wejście.
- Tylne wejście – potwierdziłam i rozłączyłam się.
- Tylne wejście – potwierdziłam i rozłączyłam się.
Blaise
(dwie godziny
wcześniej)
-
I co stary, tak jak ostatnio? - zapytałem przyciskając telefon do
ucha. Chciałem się dzisiaj wyluzować,
mam dość szkoły chociaż
minął pierwszy tydzień.
- Gdybym cię nie znał nigdy nie wlepiłbym cię w takie miejsca jak to koleś.
- Ale mnie znasz Mason. Więc proszę cię przestań pierdolić jak baba i chodź. Tylko nie mów, że nie masz ochoty bo i tak ci nie uwierzę.
- Wiesz, że mam ale...
Westchnąłem.
- Gdybym cię nie znał nigdy nie wlepiłbym cię w takie miejsca jak to koleś.
- Ale mnie znasz Mason. Więc proszę cię przestań pierdolić jak baba i chodź. Tylko nie mów, że nie masz ochoty bo i tak ci nie uwierzę.
- Wiesz, że mam ale...
Westchnąłem.
-
Chodzi ci o Leslie? - zapytałem. Na dźwięk jej imienia, serce
zabiło mi szybciej. Mam nadzieję, że wymyśli coś co naprawdę
zadziała na Mich. Chcę ją poznać. Wydaję się inna, fajna. Jest
podobna do mnie. Kiedy na nią patrzysz nie powiedział być, że
ćpa, pije i chodzi do klubów. A robi to wszystko – tak samo jak
ja. Byliśmy podobni i to mi się podobało.
- Tak, stary. Lubie ją.
- Obiecuję ci, że wszystko będzie w porządku i powstrzymam cię jak przegniesz. Stoi?
Przez chwilę słyszałem tylko głuchą ciszę.
- Stoi.
- Tak, stary. Lubie ją.
- Obiecuję ci, że wszystko będzie w porządku i powstrzymam cię jak przegniesz. Stoi?
Przez chwilę słyszałem tylko głuchą ciszę.
- Stoi.
Czerwone
ściany, obite materiałem, zapach drinków, fajek, potu i seksu.
Dawno mnie tu nie było. Opłaca się mieć znajomości i podrobione
dowody. W tym tygodniu mój wujek pilnował wejścia. Miałem
wrażenie, że tylko on rozumie co oznacza być nastolatkiem.
Zajęliśmy miejsca najbliżej sceny. Wysoka brunetka wiła się przy
rurze, co jakiś czas spoglądając w naszą stronę. Gadaliśmy z
Masonem o rzeczach tak bezsensownych, że aż odmóżdżających co
idzie za tym, że się trochę uspokoiłem. Na przykład, która ma
większe cycki, a która mniejsze. Czy to, że nie lubię jeśli
laska ma cycki większe od głowy, sprawia, że jestem mniej męski?
Nie.
- Idę po coś do picia, zaraz uschnę – powiedziałem i wskazałem w stronę baru. Mason był tak wpatrzony w blondynkę, która teraz skradała się do niego na czworakach, że ledwo zwrócił na mnie uwagę.
- Idę po coś do picia, zaraz uschnę – powiedziałem i wskazałem w stronę baru. Mason był tak wpatrzony w blondynkę, która teraz skradała się do niego na czworakach, że ledwo zwrócił na mnie uwagę.
Posuwałem
się w stronę lady kiedy przed moimi oczami przeleciały mi znajome,
długie
blond włosy. Chciałem ją złapać za ramię ale uciekła za drzwi
dla personelu. Nie, nie nie. Wiedziałem, że jest... odważna. Ale
na pewno nie podejrzewałbym, że tańczy – prawie naga, dla obcych
facetów. Chociaż nie znam jej na tyle dobrze, żeby móc coś
jeszcze o niej powiedzieć. Może mi się przewidziało. Usiadłem
przy barze i zamówiłem dwa drinki. Z ciekawości siedziałem i
przyglądałem się raz drzwiom, raz scenie. Nie wiedziałem, gdzie
mam jej oczekiwać. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i już
byłem pewny. Za nim zdążyła zniknąć, złapałem ją za rękę.
-
Leslie? - zapytałem jakbym chciał się upewnić.
Jej
oczy rozszerzyły się z przerażenia. Stała jak słup soli. Jedyne
co to wypowiedziała moje przezwisko.
W każdym razie nie mogłem być tego pewny przez muzykę, która
dudniła na cały klub. Wyrwała mi się i cofnęła o parę kroków.
Rozejrzała się wokoło siebie jak zdobycz na celowniku. Chciała
się upewnić, że nie ma ze mną nikogo innego. Z tego miejsca nie
zobaczy Masona – tak myślę. Przetaksowałem ją wzrokiem. W dłoni
trzymała mocno zaciśnięty plik banknotów. Czyli jednak.
- Hej, spokojnie.
Chciałem ją uspokoić, ale to nic nie dało. Wręcz przeciwnie, uciekła. Tak po prostu. Jej nowe trampki wydawały pisk kiedy odbijały się o plastikową podłogę. Skrzywiłem się. Wiem, że to nie moja sprawa, ale chciałem się dowiedzieć. Dowiedzieć, kim tak naprawdę do kurwy nędzy jest Leslie...
- Hej, spokojnie.
Chciałem ją uspokoić, ale to nic nie dało. Wręcz przeciwnie, uciekła. Tak po prostu. Jej nowe trampki wydawały pisk kiedy odbijały się o plastikową podłogę. Skrzywiłem się. Wiem, że to nie moja sprawa, ale chciałem się dowiedzieć. Dowiedzieć, kim tak naprawdę do kurwy nędzy jest Leslie...
Leslie
(teraz)
Biegłam
tak szybko, że w moich oczach pojawiły się łzy od wiatru, które
je osuszył. Byłam wściekła. Jak mogłam go nie zauważyć? Jestem
kretynką. Idiotką. Kiedy dotarłam do drzwi, ledwo mogłam złapać
oddech. Trzasnęłam nimi z
hukiem i nie zwracałam uwagi
na to czy ojciec śpi. Zakluczyłam drzwi i rzuciłam torbę na
podłogę. Zaczęłam nerwowo oddychać. Miałam następny napad,
byłam tego pewna. Oparłam
głowę o ścianę i starałam się powstrzymać łzy. Nic to nie
dało. Miałam w głowie mętlik. Jeśli on powie wszystkim gdzie
byłam? Uderzyłam zaciśniętą dłonią w ścianę. Jeśli dowie
się, że moja matka nie ma normalnej pracy? Następne uderzenie. Z
każdym pytaniem było więcej uderzeń, a moje ręce pokrywała
coraz większa ilość krwi i zadrapań. Czułam, że zasługuję na
ból. W podświadomości słyszałam wrzeszczący na mnie głos: Nic
nie potrafisz zrobić do końca! Ty nic niewarta kurwo!.
Głos w głowie miał rację. Nic nie umiem. Nic nie potrafię.
Jestem nic niewarta...
Miałam
wrażenie, że nie spałam całą noc. Chyba też tak było.
Pokręciłam głową i spojrzałam na ręce. Teraz plastry nie
wystarczą. A rany nie wygoją się przez weekend. Przez dwa dni nie
wychodziłam z domu. Starałam się unikać jakichkolwiek ludzi. W
moim pokoju cały czas rozbrzmiewała muzyka, nigdy nie było inaczej
– nie mogło być cicho. Od czasu do czasu tynk na podłodze,
podskakiwał w górę. Kiedyś posprzątam.
Tańczyłam
tocząc się po pokoju, z butelką whisky w ręce. Przynajmniej barek
zawsze był pełny w porównaniu do lodówki. Każdy łyk zabierał
mnie gdzie indziej. Unosiłam się wyżej i wyżej. Zawsze
zastanawiałam się jakby to było, gdybym miała normalne
dzieciństwo. Gdyby Aaron mógł teraz tańczyć ze mną. Kochał
mnie. Był jedyną osobą z rodziny, która mnie kochała. Też go
kochałam. Teraz jedyną rzeczą, którą kocham jest... butelka w
mojej ręce.
_______________
Witam, witam, witam. Już drugi rozdział :) Mam nadzieję, że Wam się podoba. Wszystkie uwagi piszcie w komentarzach. Trzeci rozdział, pojawi się maksimum do tygodnia TYLKO jeśli będzie PIĘĆ KOMENTARZY. To nie jest dużo, wierzę w Was.
Pamiętajcie, że możecie czytać też na Wattpadzie!
PS. Chcecie, żebym dodawała piosenki do rozdziałów?
PS. Chcecie, żebym dodawała piosenki do rozdziałów?
Sassy
Cudeńko, nie mogę doczekać sie następnego ❤
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńOoo jaaaa, ciekawe jak Leslie wytłumaczy co tam rozbiła, chociaż znając ją powie mu "spierdalaj" i będzie po sprawie xD Rozdział super, poznajemy kolejne informacje o życiu prywatnym Leslie przez co jeszcze bardziej jest mi jej żal :c Za to jestem strasznie ciekawa co wyniknie z jej małego układu z Blaisem <3 Twoja największa fanka ;*
OdpowiedzUsuń